AKTUALNOŚCI
OBŁĄKANA DZIEWCZYNA
OBŁĄKANA DZIEWCZYNA
BRĄZ, 2002
„Peron powoli opustoszał. Tylko pod barakiem, który przylegał do niego, pozostała jedna mała dziewczynka. Trudno było określić jej wiek. Postrzępione szmaty zakrywały częściowo jej wątłe ciałko. Kiedyś prawdopodobnie była to sukienka. Na głowie nosiła barwną chustkę, którą przytrzymywała błyszczącymi białymi zębami jak . Jej duże, czarne, sarnie oczy rzucały błędne spojrzenia wokół siebie. Wychudzone nogi, czerwone od mrozu, obute były w błyszczące czerwone pantofle na bardzo wysokich obcasach. Tworzyły one kontrast z .[…] W ręku trzymała nadgryziony bochenek chleba. Przyciskała go kurczowo do wychudzonej piersi. Tak jak gdyby się bała, że ktoś może chcieć jej go zabrać.[…]
W swoich czerwonych pantofelkach, których obcasy nurzały się w piasku, wyglądała jak nieziemska zjawa na tym barwnym placu. Zbliżała się do więźniów sortujących rzeczy, przechodziła od jednego do drugiego i oglądała zawartość walizek, tak jakby była na jarmarku albo na ulicy, gdzie sprzedają tandetę. Miete podszedł i pchnął ją w stronę otworu w żywopłocie. Wisiała na nim flaga Czerwonego Krzyża na białym polu. Wszyscy zamilkliśmy. […] Wszyscy patrzyliśmy na to zjawisko. Na tę dziewczynkę warszawską pchaną przez „Anioła Śmierci”- esesmana Miete do lazaretu. W pewnej chwili znikła za żywopłotem. Po paru minutach padł strzał. Na placu nadal panowała cisza.”
Trudno poruszyć osobę, która na co dzień obcowała ze śmiercią Treblinki. Obrazy zbrodni ciągle się powtarzały, ale były też chwile szczególne, które na zawsze pozostały w pamięci więźniów. Jankiel Wiernik w broszurze „Rok w Treblince” ze łzami w oczach wspomina pewną młodą i piękną kobietę, której na krótko udało się uciec poza spojrzenia oprawców. Wzrok jej był błędny. Mówiła coś do więźniów sprzątających plac, lecz nie rozumieli jej i nie mogli jej pomóc. Nałożyła na siebie prześcieradło, pod którym ukryła małe dziecko. Wyraźnie szukała schronienia. Nagle zauważył ją Niemiec. Odciągną na bok i zastrzelił. Samuel Willenberg w książce „Bunt w Treblince” przywołuje w pamięci postać małej dziewczynki. Postrzępione szmaty zakrywały częściowo jej wątłe ciało. Na głowie nosiła barwną chustkę. Jej duże czarne, sarnie oczy rzucały błędne spojrzenie wokół siebie. Wychudzone nogi, czerwone od mrozu, obute były w błyszczące czerwone pantofle na bardzo wysokich obcasach. W ręku trzymała nadgryziony bochenek chleba. Przyciskała go kurczowo do wychudzonej piersi. Tak jak gdyby się bała, że ktoś może chcieć jej go zabrać. W swoich czerwonych pantofelkach, których obcasy nurzały się w piasku, wyglądała jak nieziemska zjawa na barwnym placu. Nagle pojawił się SS-man Miete, podszedł i pchnął ją w stronę otworu w żywopłocie. Wszyscy więźniowie zamilkli. Po paru minutach padł strzał. Na placu nadal panowała cisza.