WIĘZIEŃ SORTUJĄCY DO WALIZEK RZECZY PO ZAGAZOWANYCH

WIĘZIEŃ SORTUJĄCY DO WALIZEK RZECZY PO ZAGAZOWANYCH

BRĄZ,  2001

“Potem ruszyliśmy w stronę ogromnego placu za barakiem, w którym mieszkałem. Był on zapełniony ogromnymi stosami butów, rozrzuconej odzieży, walizek i plecaków. Rzeczy te tworzyły kolorowe góry sięgające około dziesięciu metrów wysokości. Dookoła tej sterty rozrzucone były tysiące otwartych walizek z zerwanymi zamkami i nazwiskami ich właścicieli wypisanymi olejną farbą.

[…] Więźniowie  stali wśród otwartych waliz i sortowali wszystkie rzeczy przywiezione przez około milion Żydów z okupowanej Europy  na ten skrawek wyjałowionej ziemi. I tak wypełniały się walizki, te eleganckie i te tandetne, nożami, łyżkami, okularami, scyzorykami, pędzlami do golenia, wiecznymi piórami i innymi drobnymi rzeczami.”

Więźniowie wstawali około godziny 5.00. Krótki apel, potem jedli śniadanie złożone z suchego chleba i kawy lub chlebowej zupy (rozwodniony czerstwy chleb), potem udawali się do pracy. Sformowano specjalną grupę roboczą (tzw. Goldjuden). Ludzie ci mieli za zadanie sortowanie pieniędzy, złota i kosztowności. Co dwa tygodnie odsyłano jeden lub dwa samochody załadowane skrzyniami złota i waluty do Lublina. Inne komando zajmowało się sortowaniem rzeczy zagazowanych. Komando układało bagaże w rogu ogrodzonego placu. Praca w tym komando była mozolna, należało wykonywać ją szybko.  Stale przybywało odzieży i przedmiotów o różnej wartości. Oddzielnie sortowano ubranka dzieci, oddzielnie dorosłych. W dziecięcych bucikach miały chodzić w Wielkiej Rzeszy niemieckie dzieci. Wyszukiwano przedmiotów mających jakąkolwiek wartość w celu przeróbki i wysłania do Niemiec. Wieczne pióra, zegarki, srebrne sztućce, porcelana, eleganckie walizki miały swoją wartość. Natomiast dokumenty, paszporty, dyplomy uczelni wyższych i zdjęcia palono w dole za lazaretem. Na obiad był niecały litr rozgotowanej brukwi. Tak wyglądał teraz zwykły dzień więźnia Treblinki.