WYJŚCIE ŻYDÓW Z WAGONU NA PERON OBOZU W TREBLINCE

Rozpoczynamy prezentację poszczególnych rzeźb wystawy "OBRAZ TREBLINKI W OCZACH SAMUELA WILLENBERGA"
 
WYJŚCIE ŻYDÓW Z WAGONU NA PERON OBOZU W TREBLINCE
BRAZ, 2000
 
„Był słoneczny poranek. Plac rozbrzmiewał krzykami vorarbeiterów nawołujących do pracy. Tak jak co dzień. […] Z peronu dochodziły nas odgłosy kół wagonów wpychanych powoli przez lokomotywę do obozu. Przybył pierwszy poranny transport z ludźmi,” nadal nieświadomymi tego, co ich tu czeka.
 
Nasze spojrzenie na Treblinkę opieramy w dużej mierze na losach transportu ludności żydowskiej z naszego małego miasteczka. Oglądając wystawę Samuela Willenberga warto przypomnieć tragiczne losy połowy mieszkańców przedwojennego Opatowa.
Na kilka dni przed ostatecznym unicestwieniem opatowskiego getta do Sandomierza wywieziono grupę 300 osób. Byli wśród nich rzemieślnicy i osoby pełniące ważne funkcje w Getcie. Pozostali zostali otoczeni ścisłym kordonem służb porządkowych. W dniu 22 października 1942 roku wcześnie rano odezwały się dźwięki bębna i nawoływania do natychmiastowego spakowania się i stawienia na rynku miejskim. Następnie grupę ponad 6000 osób ustawiono w kolumnę i odprowadzono do stacji kolejowej w Jasicach. Po drodze Niemcy zastrzelili kilkanaście osób chorych i niedołężnych, które nie mogły nadążyć za pochodem. Żydów zapakowano do 60 zakratowanych wagonów towarowych, przeciętnie 100 osób w jednym wagonie. Przez całą drogę nie było możliwości skorzystać z toalety, miejsca na odpoczynek czy napicie się wody. W pozycji stojącej trzeba było przejechać drogę ponad 300 kilometrów. Pociąg konwojowany był przez esesmanów, a funkcję strażników pełnili Ukraińcy, Łotysze i Litwini. W każdym wagonie dochodziło do przypadków śmierci starszych i chorych osób z wycieńczenia. Po dojechaniu do Treblinki pociąg zatrzymywał się w lesie, kilka kilometrów od docelowego miejsca. Transport dzielono na trzy części. Z tyłu podjeżdżała lokomotywa, doczepiano do niej 20 wagonów i wpychano do obozu zagłady. Cały system przyjmowania więźniów został co do minuty zaplanowany z najmniejszymi detalami. Należy pamiętać o tym, że w obozie znajdowało się tylko 25-30 Niemców i około 120 strażników Ukraińców. Metodę przyjmowania transportu opracował Christian Wirth – inspektor obozów w Treblince, Bełżcu i Sobiborze. Sekret polegał na trzymaniu ludzi w nieświadomości do ostatniej chwili. Krzyk, wrzask, bicie, atmosfera strachu i szczucie psami dopełniały całości. Po wyjściu z wagonów rozdzielano rodziny, mężczyznom kazano gromadzić się po prawej stronie, kobietom i dzieciom po lewej. Trwało to około 20 minut. W tym czasie przyjezdnym dawano do zrozumienia, że jest to stacja przesiadkowa. Przed dalszą podróżą nastąpi dezynfekcja i kąpiel.