Cholera oraz cmentarze choleryczne na ziemi opatowskiej

Autor: Mateusz Czarnecki

Samotne krzyże na grzbietach wzgórz pośrodku wielkiej próżni muskane uciekającymi masami powietrza, czasem wskazują masowe mogiły rodzin, zastygłych w wiecznym czułym uścisku drzew, wyrastających z ich rozpadającej się materii. Znaczą pochód śmiercizmiennokształtnej, nieuchwytnej. Zrodzonej w 1781 roku z piany Gangesu, żerującej na blisko 3 milionach chowanych tam wtedy corocznie ciał.

 W ustach arabskich żeglarzy przemierzających trasy między cywilizacją wschodu i zachodu coraz częściej dało się słychać słowo „kholera” (po arabsku „upływ żółci) opisujące krótko istotę choroby, która Europę zaczyna fascynować. W Paryżu można było ujrzeć w dni świąteczne maski symulujące grymas chorej osoby na twarzach bogatszej części społeczeństwa. Panowała opinia, że to choroba biedoty. Dotąd traktowana jako mroczna opowieść z Dalekiego Wschodu o odległej zarazie, wkrótce miała być bliższa i urzeczywistniona. Została przywleczona na statkach i wojskowych bagnetach do Europy, gdzie niejaki Jędrzej Iwanoff 29 sierpnia 1829 roku zaczął zapewne wykazywać objawy opisane między innymi przez Chądzyńskiego, Dzierżawskiego i innych autorów w swoich XIX-wiecznych pracach.

Ulepiona z żywiołu wody bakteria jak w mrocznym dowcipie wysysa z ciała całą ciecz życia wszystkimi możliwymi otworami. Wysuszony chory zaczyna przybierać niebieskawy odcień na ustach, i w oczodołach. Skapujące życie zaczyna drążyć w obliczu pacjenta rysy sarkastyczne, sardoniczne. Puls cichnie i następuje śmierć w 50 procentach przypadków pozbawionych opieki medycznej.

W 1831 roku umiera książę Konstanty Romanow, wkrótce pruski teoretyk sztuki wojskowej Claus von Clausewitz. Choroba nie rozumie klas społecznych, zaczyna się pandemia cholery. Jedna z wielu. W całym tym biologicznym wyścigu zbrojeń pierwsza jest najsilniejsza, w następnych następuje zadziałanie odporności i ludzkiej świadomości.

Jako cywilizacja nie zrobiliśmy za wiele by ten mikroorganizm doznał szoku kulturowego po przybyciu do Europy. Opatów w XIX wieku był tylko cieniem dawnej chwały. Obieg wody miejskiej od czasów zniszczenia kanalizacji Szydłowieckiego opierał się na dwóch studniach i dowożeniu surowca z zanieczyszczonej lessem Opatówki oraz okolicznych źródeł. Zorganizować albo opłacić coś takiego przekraczało budżet wielu mieszkańców. Wody podziemne nawożone regularnie były nieczystościami wyrzucanymi z okien. Kto kochał nocne spacery, musiał hałasować by nie dostać w głowę cowieczornym opróżnianiem toalet. W deszczowe dni ludzie kleili się i grzęźli w czymś, co na płytce laboratoryjnej musiało dosłownie się ruszać.

Skupione mrowisko w granicach zrujnowanych murów miejskich, pełne izb, przybudówek zamieszkiwanych przez masy ubogich warstw społecznych, stanowiących lwią część opatowskiej drabiny społecznej było przysługą dla bakterii, której myślą przewodnią było przetrwać, czyli mieć na czym żerować.


Nie lepiej było na prowincji. Częste mycie miało zmywać urodę. Za wystarczające uznawano przemywanie twarzy i rąk. Myto się mieszaniną gorącej wody i popiołu (ługiem), mydło było wtedy uważane za ekstrawaganckie.

Niemyta skóra tworzyła czyraki, krosty które pękając otwierały coraz to nowsze wejścia do ciała dla drobnoustrojów. Codzienne batalie wewnątrzustrojowe musiały tworzyć ciągłe stany zapalne i osłabiały niedożywione ciała. Naukowa analiza szeregu tych zachowań dorobiła się nawet łacińskich określeń jak plica polonica (łac. Kołtun polski). Sklejone brudem i wysiękiem włosy nabrały cech totemu, wiejskiego talizmanu chroniącego właściciela przed ślepotą. Zabobony miały się dobrze nad Wisłą, gdy udało Ci się przynieść karalucha do sąsiada teoretycznie reszta powinna pójść za nim, opuszczając Twoje domostwo.

Szpital opatowski, w pełnym tego słowa znaczeniu wybudowany został w 1860 roku i od razu zaadaptowany został na koszary armii carskiej. Do pierwotnej funkcji powrócił w latach 1863-64. W momencie wybuchu pandemii w mieście funkcjonował lazaret poza murami miasta oraz skromny szpital żydowski. W tym ostatnim felczer należał do ludzi niezamożnych, w dokumentacji zachowały się informacje o tylko dwóch wykształconych kierunkowo lekarzach.

Dopiero w 1883 roku Robert Koch odkrył i opisał właściwą przyczynę choroby- przecinkowca cholery. Wtedy otrzymano potężna broń do walki z nim- świadomość, że to brudna, zanieczyszczona woda jest drogą przenoszenia się choroby. Do tego czasu, przez około 100 lat wielka tajemnica genezy zarazy szkodziła, lecz napędzała także świadomość nauki na temat rozprzestrzeniania się epidemii. Rozbito ściśniętą zabudowę miast, przestrzenie zapełniono
parkami. Upowszechniono kanalizację, higienę osobistą i zakazano opróżniania odpadów na ulice. Zaczęto kontrolować jakość produktów spożywczych.

W ten sposób choroba w teorii, w umysłach lekarzy ewoluowała, od przenoszonej powietrzem (stąd pierwotne określenie choroby „powietrze”) poprzez kontakt z płynami i odzieżą chorego, a na zanieczyszczonej wodzie kończąc.

W 1831 roku w okolicach Opatowa czerwień krwi i wszelakich płynów ustrojowych gęsto mieszała się, kiedy to w szybkim tempie doszło do zderzenia z obszarem polski wschodnich krańców Europy gdzie zaczątek miała pandemia. Chodzi o Powstanie Listopadowe. Walka odbywała się na dwóch płaszczyznach, nawet wtedy gdy wydawało się że ucichł ostatni wystrzał. Zmęczeni walką żołnierze pili z jednej wody. Bakteria zagnieździła się i pierwszy klocek domino został przewrócony.


Skala zachorowań w czasie pierwszej pandemii nie jest niestety mi znana. Relacja z 1855 roku mówi jedynie o znacznych ilościach zgonów w mieście Opatów.

Dla uzmysłowienia ilości kolejnych zgonów w następnych pandemiach posłużę się danymi statystycznymi odnośnie wielkości największych i najmniejszych miast, najpierw w województwie sandomierskim i krakowskim a następnie w jej dalekiej następczyni- guberni radomskiej. W latach 1819/20 największym miastem było Opoczno w sandomierskim z 3005 mieszkańcami i Kielce w krakowskim z 3113 mieszkańcami. Najmniejszym miasteczkiem w sandomierskim był Waśniów z liczbą 250 mieszkańców i Olsztyn w krakowskim z 425 mieszkańcami. W roku 1865, gdy z połączenia guberni sandomierskiej i kieleckiej istniała już gubernia radomska te statystyki przedstawiały się kolejno: Radom- 11804 mieszkańców, Waśniów- 314 mieszkańców. W 1819 roku gęstość zaludnienia wynosiła: w województwie krakowskim (później kieleckim) 36,2 miesz. na km2, w sandomierskim 24,7 miesz. na km2 . W 1844 roku ludności łącznie w guberniach kieleckiej i sandomierskiej było około 950 tys. Gęstość zaludnienia kolejno: 45,7 miesz. i 34,5 miesz. na km2.

Lepiej udokumentowana została kolejna fala zachorowań w latach drugiej pandemii 1844- 1861 (do Polski przybyła w roku 1848). W roku 1848 w guberni radomskiej zachorowało 4275 osób z których zmarło 2280 osób. Śmiertelność: 53,33%.
     W 1852 roku zachorowało 9094 osoby. Zmarło 4241.
     W 1853 roku zachorowało już tylko 742 osób. Zmarło 353.
     W latach kolejnych dochodziło do odosobnionych przypadków. Trwało to do 1861 roku.

Choroba powracała pandemią co jakiś czas w latach 1865–1875, 1882–1886, 1893–1896 i 1902–1904. Zachorowań i zgonów było już tylko mniej.

Na ziemi opatowskiej liczbowo choroba odcisnęła piętno na rejestrze zgonów w epidemii z roku 1887. Należy zauważyć że wtedy choroba była już dość znana a ludność wytworzyła już pewne mechanizmy obronne. Zanotowano 77 śmierci wywołanej bakterią. Siłą rzeczy pominięto tutaj liczbę zmarłych niechrześcijan. Te dane prowadzone były przy synagodze i zniszczono je w trakcie II wojny światowej. Można jedynie domniemywać, że w mieście 3920 mieszkańców (stan na 1860 rok) z których wydzielić można 1319 katolików i 2601 żydów na pewno nie obeszło się bez strat wśród starozakonnych. Śmiało można rozmawiać o ponad 100 ofiarach.

Samo miasto opuściły 33 dusze . W pobliskich ośmiu wsiach pozostałe 44. Średnia wieku zmarłych zawierała się w przedziale 7 tygodni- 78 lat. Średnia wieku denatów równała się 22,3 lat. 30 zgonów dotyczyło osób poniżej 10 lat!

Straty w ludności przedstawiały się następująco:
  • Czerników- 13 zgonów (5 w rodzinie Pietruszków, 2 w rodzinie Bilów i 2 w rodzinie Wąsów), 16% ludności wsi.
  • Marcinkowice- 9 zgonów (3 tragedie w rodzinie Zientkowskich), 4,9% ludności wsi.
  • Łężyce- 5 zgonów, 3,6% ludności wsi.
  • Zanotowano również 2 zgony w rodzinie Stępniów w Okalinie.
  • Opatów- 2,6% ludności chrześcijańskiej straciło życie (3 zgony w rodzinie Dobrowolskich oraz 3 śmierci w rodzinie Świestowskich, 2 zgony w rodzinie Nowackich i 2 osoby zmarłe w rodzinie Giepardów)

W Opatowie zderzenie się z zupełnie nieznaną zarazą wywołało wyraźny odzew władz. Każda choroba dawniej nabierała apokaliptycznego, biblijnego charakteru gdy wokół wymierały całe wsie. Nieziemska wola wymagała przez to nieziemskich praktyk. Żydzi zapewne organizowali na prędko ślub losowych ludzi na swym cmentarzu, co miało zażegnać kryzys. W pobliskim Ostrowcu orszak prowadzący dwójkę ożenionych biedaków okrążył miasto kilkukrotnie. Trumny zmarłych przewiązywano sznurem, dzięki czemu zaraza miała już nie wrócić.

Na czas epidemii w mieście gdzie ucięto funkcjonowanie usług i instytucji władzę przejmował burmistrz „powietrzny”. Odpowiadał za zarządzanie oddziałami znakującymi obszary zakażone wymalowanymi wapnem krzyżami, także za pochówek zmarłych zakażonych.

Pierwszą, podstawową jednak myślą, pojawiająca się przed napisaniem tony podręczników i milionów marych słów jest ograniczenie kontaktu z zarażonym. Do tego poziomu, że kilkaset metrów od cmentarza parafialnego wydzielono 1 morgę (pomiary wykazują 1,13 ha) na pochówek ciał dotkniętych zarazą na terenie parafii św. Marcina. Przez kolejnych 100 lat nikt inny nie mógł tam spocząć. Transportujący zwłoki nigdy nie powinni kroczyć za ciałem, które znaczyło ścieżkę śmiercią. Strach choroby dzielił rodziny szlachetnie urodzonych, biednych i przeciętnych w wyprawie w zaświaty. Łączył religie, stany we wspólnym pochówku- skromnym, bez należytego obrzędu, często bez trumny w zbiorowej mogile zlepionej chlorkiem wapna, rozcieńczonym kwasem karbolowym, nadmanganianem potasowym i masą Süverna (to ostatnie zapisane jak w oryginale, zapewne chodzi o mieszaninę wapna gaszonego, chlorku magnezu i smoły kamiennej służącą oczyszczaniu wody). Wkrótce chowani byli tutaj zmarli na tyfus plamisty i dur brzuszny. W miarę jak epidemia rozwijała się, dokupiono teren między cmentarzami łącząc je. Postawiono przeto kamienny mur oddzielający nekropolie pozostawiając wyrwę do transportu zwłok.

Stu letni zakaz pochówku regularnie łamano. Biedotę kusił kompletny brak opłat za pogrzeb na cmentarzu cholerycznym. Rodzina jedynie musiała odchwaścić miejsce i opłacić ostatnią drogę denata. Zdobią teraz teren dawnego cmentarza pojedyncze, skromne nagrobki, bijące przez swój minimalizm przerażającym naturalizmem. Podczas swej wizyty byłem poruszony figurą małego anioła w wysokiej trawie, który zdawał się uczestniczyć w dziecięcej zabawie w chowanego. Leży być może tutaj dziecko, którego pochówek odbywał się bez głównego latarnika zbłąkanej duszy- księdza. Było to przyczyną nagromadzenia legend wokół miejsc pochówku ofiar zarazy.

Nie jest to jedyny cmentarz choleryczny. Na obszarze wokół Opatowa powstało ich wiele. Nierzadko są takie co istniały już od czasów wielkich epidemii średniowiecza (te nazywane są cmentarzami morowymi). Jedne są udokumentowane, pozostałe istnieją w tradycji lokalnej społeczności. Problem z nimi jednak jest taki, że określa się je przez przypadek, podczas powstawania jakiejś inwestycji albo gdy istnieje prawdopodobieństwo zniszczenia takiego miejsca.

Przebadane dotychczas miejsce pochówku w Okole mówi nam że ciała były chowane bez jakiejkolwiek orientacji, pojedynczo lub zbiorowo. Przy jednym ciele znaleziono monetę co świadczyłoby nawet o tym że osobnik spoczął w ubraniu.

W Borii nad rzeką Kamienną miejsce jeszcze średniowiecznego cmentarza epidemicznego wyznacza kapliczka z XVIII wieku. Wspominany Okół koło Bałtowa posiada przypadkowo odkrytą mogiłę ponad 30 osób. W Czekarzewicach koło Tarłowa wymienić można dwa miejsca pochówku znaczone kapliczką i krzyżem. Wszystkie te trzy lokalizacje powiązane mogą być jeszcze z epidemią dżumy z XVII wieku. W Gierczycach odwiedzić można odświeżony cmentarz choleryczny z roku 1867. W Tarnobrzegu w dzielnicy Miechocin (dawniej wieś) w lesie sosnowym zaciera się ślad po obwarowanym wałami pochówku zmarłych na cholerę. Cmentarz taki jest również w Annopolu i Męczennicach. W tej ostatniej miejscowości krzyż kamienny wskazuje mogiłę. Starszy bo z XVI wieku jest cmentarz epidemiczny na skarpie przy drodze do Sandomierza w Zawichoście.

Chaotyczny pogrzeb, niejasności dotyczące miejsc ostatecznego spoczynku ofiar zarazy a także zawładniecie epidemii ciałem martwych i umysłem żywych otwierają furtkę dla lokalnej mitologii. Niekiedy samotne krzyże na ziemi niczyjej pomiędzy wsiami w lokalnej tradycji wspominane są jako krzyże choleryczne. Zastąpiły czasem wcześniejsze drewniane, wbite z informacją i przestrogą dla żywych. Jeden z nich leży pomiędzy Przybysławicami a Jankowicami. Znajdujący się poza wzrokiem ludności obrastał legendami i domysłami. W lokalnej społeczności nazywany jest Czarnym Krzyżem Cholerycznym. Na jego fakturze można odczytać wyryte symbole o nieznanym znaczeniu. Może to jakieś obrzędy przegonienia złych duchów nawiedzających to miejsce? Może jedyne epitafia jakie mogła złożyć rodzina? Pewne jest to, że krzyż cieszy się złą sławą w okolicy. Dostępne są relacje mówiące na przemian o czyjejś obecności przy krucyfiksie, dźwiękach przy podstawie albo o dużym czarnym psie biegającym wokół figury. Może gdyby otworzył paszczę usłyszelibyśmy narastający krzyk z zaświatów zbłąkanych dusz nieochrzczonych dzieci, które spoczęły także pod tym krzyżem a nie mogąc odnaleźć swego pierwotnego ciała przybrały formę bezpańskiego czworonoga. Czemu psa? Znana jest skłonność tych zwierząt do spożywania padliny a czarny kolor to barwa niebezpieczeństwa. Stąd częsty ich motyw w legendach.

Pandemia ta przeniknęła wiele warstw egzystencji ludzkiej: fizyczną, metafizyczną. W każdym kolejnym pokoleniu wkraczały w legendarną tonację. Nasze obserwowanie śmierci wkracza w coraz to nowe poziomy, staje się skryte. Nie ma już otwartych trumien w przedpokoju. Śmierć stałą się mniej powszechna. Dążymy do jej całkowitego obnażenia z mistycyzmu, nadając jej miano fizyczno-chemicznego procesu. Historia jednak idzie ciągle o jeden dzień za dzisiaj. Czy wraz z obecną pandemią zatraci się już duchowy wydźwięk ludzkiej tragedii? Czy to jeszcze za wcześnie?

Podpisy do zdjęć:
1. Rysunek twarzy kobiety w wieku 23 lat przed i po zachorowaniu na cholerę (domena publiczna).
2,3,4. Czarny krzyż choleryczny w pobliżu Przybysławic.
5. Figura na cmentarzu cholerycznym w Opatowie.

Bibliografia:
1. Chądzyński Jan, Cholera. Jej etymologia, historia, natura, fizjologia, anatomia patologiczna, objawy, rozpoznanie, rokowanie, ochrona, leczenie, Lwów, 1872
2. Chądzyński Jan, Cholera w r. 1865 czyli sposoby powstrzymania jej wybuchu i rozprzestrzenienia, ścisłem zapobieganiem osobistem, domowem, szpitalowem, miastowem, krajowem i międzynarodowem, Lwów 1865
3. Chądzyński Jan, Historyczno-statystyczne opisy miast starożytnych w ziemi sandomierskiej leżących. Z dodaniem powieści z rzeczywistych wydarzeń, pod tytułem: Pustelnik w Iłżyckiej puszczy. T.1, Warszawa, 1856
4. Ćwik Władysław, Miasta rządowe małopolskiej części Królestwa Polskiego 1815 - 1866 : stan gospodarczo-społeczny, Rocznik Lubelski 10, 1967
5. Dzierżawski B., Hewelke O., Janowski W., Zawadzki J., Cholera, jej dawniejsze epidemije u nas, przyczyny, objawy, zapobieganie i leczenie, Warszawa, 1892.
6. Gawryszewski Andrzej, Ludność polski w XX wieku, PAN IG i PZ, Warszawa, 2005.
7. Gromek-Gadkowska Aleksandra, Dawne dzieje Opatowa, fakty, ludzie, zdarzenia, Towarzystwo Przyjaciół Ziemi Opatowskiej, Warszawa
8. Historia cmentarza zwanego cholerycznym cz.1, http://gadkowski.pl/publikacja/historiacmentarza-zwanego-cholerycznym-w-opatowie-cz-1/ (dostęp: 16.11.2020.)
9. Janicka Iwona, Uwarunkowania i przebieg epidemii cholery w guberni mohylewskiej w 1848 roku, http://cejsh.icm.edu.pl/cejsh/element/bwmeta1.element.desklight-2d0242a1-fcf8-4d3d-9f8b-b3f230c971d7 (dostęp: 16.11.2020)
10. Jurkowski Rafał, Sekrety Ostrowca i okolic, Księży Młyn Dom Wydawniczy Michał Koliński, Łódź, 2020
11. Kubiczek Franciszek i inni, Historia Polski w Liczbach, Główny Urząd Statystyczny, Warszawa 1994
12. Kuzak Rafał, Epidemie cholery w XIX-wiecznej Polsce. Zapomniana choroba zabiła setki tysięcy ludzi, https://wielkahistoria.pl/epidemie-cholery-w-xix-wiecznej-polsce-zapomnianachoroba-zabila-setki-tysiecy-ludzi/ (dostęp: 16.11.2020.)
13. Lis Tomasz, Ślady po dawnych epidemiach, https://sandomierz.gosc.pl/doc/6269073.Sladypo-dawnych-epidemiach (dostęp: 16.11.2020.)
14. Myjak Józef, Legendy i opowieści niezwykłe z Sandomierskiego, Myjak Press PAIR, Sandomierz, 2004
15. Szukała Michał, Epidemie na ziemiach polskich, https://naukawpolsce.pap.pl/aktualnosci/news%2C81227%2Cepidemie-na-ziemiachpolskich.html (dostęp: 16.11.2020.)
16. Winiarska Anna, "Ręce myć często, stopy rzadko, a głowy nie myć wcale" Chyba że astrolog pozwoli, https://tvn24.pl/magazyn-tvn24/rece-myc-czesto-stopy-rzadko-a-glowy-nie-myc-wcale-chyba-ze-astrolog-pozwoli,275,4828 (dostęp: 16.11.2020.)
17. Wodzińska Izabela, W walce ze stereotypami. Zdrowie i higiena kobiet w kalendarzach Lucyny Ćwierczakiewiczowej, https://histmag.org/W-walce-ze-stereotypami.-Zdrowie-ihigiena-kobiet-w-kalendarzach-Lucyny-Cwierczakiewiczowej-3092 (dostęp: 16.11.2020.)